Zarejestruj się u nas lub też zaloguj, jeśli posiadasz już konto. 
Forum Dyskusyjne Darczyńców, Wolontariuszy i Przyjaciół BCH :: Strona Główna

O buddyzmie

Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu Forum Dyskusyjne Darczyńców, Wolontariuszy i Przyjaciół BCH :: Strona Główna -> O wszystkim
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat
Autor Wiadomość
nabi




Dołączył: 07 Maj 2007
Posty: 305
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 12:35, 21 Gru 2007 Temat postu: :)

>Mialam przez dwa dni problemy z lacznoscia z Internetem, wiec >odpowiadam dopiero dzis.
>Jesli masz taka ochote, to zawsze mozesz mnie pytac o kazda >buddyjska sprawe. Ja nie mam nic przeciwko temu. Najwyzej nie >odpowiem, jesli czegos nie bede wiedziala.

Haniu, spoko!Smile Nie ma wszak obowiązku codziennej obecności na forum! Ja naprawdę mogę trochę poczekać!Smile)) I tak, jak wcześniej pisałam, chodzi mi raczej o rozmowę, spojrzenie na różne sprawy z innego punktu widzenia. Przyznam, że brakowało mi wcześniej takiej Osoby, z którą mogłabym wspólnie porozważać sprawy buddyjskie. I cieszę się, że jesteś!Smile

>Na pytanie, ktore zadalas wlasciwe odpowiedzialas Sobie sama...

Czytałam ostatnio taką książkę Adama Szostkiewicza: "Przebudzony. Opowieść o Buddzie i o tym, czego w buddyzmie szukają ludzie Zachodu".

Zastanowiły mnie dwa fragmenty:

1. ..."ożenił się z księżniczką Jasiodharą - a może nawet z dwoma księżniczkami, jak chcą niektóre przekazy - która urodziła mu po trzynastu latach syna Rahulę (albo Rahulabhadrę, co po sanskrycku oznacza <<więż została wykuta>> bo dziecko mocniej wiąże rodziców ze światem).

Jeżeli nie ma się dzieci, to nie ma problemu. Mnich nie musi opuszczać rodziny bo jej nie ma. O tym wspominał Dalajlama. Ja rozumiem, że Budda wyzbył się wszelkiego "posiadania" również "posiadania" żony i syna. Ale owa rodzina poniosła stratę - straciła męża i ojca. Musiała to zaakceptować, by Budda mógł się uwolnić, bo jak inaczej?

2. Autor przytacza legendę o tym, jak Budda już Przebudzony powraca do domu ojca:..."podczas owej wizyty Buddy wszystkie kobiety w domu Siudhodany poprosiły o przyjęcie do sanghi. Wszystkie - prócz żony, którą opuścił przed laty."

I jak to rozumieć? Że żona przez te wszystkie lata pielęgnowała w sobie żal i przez to nie przyjęła ofiarowanego jej daru w postaci Dharmy? Że swojemu cierpieniu sama była winna? A dziecko? Legenda nic o nim nie wspomina...

Mam wrażenie, że tę legendę należy sobie tłumaczyć metaforycznie, tylko nie bardzo wiem, jak...

Pozdrawiam świątecznie (nie będzie mnie przez kilka dni)
Wszystkiego Dobrego i Spokoju Ducha (chyba tego trzeba życzyć buddystom?)Smile))
n.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hania




Dołączył: 27 Paź 2007
Posty: 127
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Chelmno

PostWysłany: Pią 19:40, 21 Gru 2007 Temat postu:

Nabi - istotnie moze masz racje w tym, ze nie mam obowiazku codziennego 'meldowania sie ' na forum Nyatri, tym niemniej gdy wiem, ze czekasz na moja odpowiedz, to niejako czuje sie zobligowana do udzielenia Ci jej, chocby z samej przychylnosci... Smile Poza tym, mi tez sprawia pewna przyjemnosc konwersacja (pisemna) z Osoba z innej tradycji wyznaniowej od buddyzmu. Taka wymiana mysli bywa jak najbardziej konstruktywna dla nas wzajem. Tak uwazam.
Jasiodhara moze nie wybaczyla Buddzie odejscia od rodziny i nie miala zamiaru zrozumiec doktryny jaka glosil za zycia Budda. Tego dokladnie nie wiemy jak z tym bylo. Dzialo sie to bardzo dawno temu, wiec trudno o precyzyjne zapiski na ten temat. Ale sadze, ze Budda nie mogl postapic inaczej, jesli pragnal zglebic nature egzystencji i zrozumiec mechanizmy jej funkcjonowania. Mialby mniejsze szanse osiagnac oswiecenie w tamtym wcieleniu. Pamietal ich conajmniej 500 wczesniejszych... Ta pamiec tez pozwolila mu pojac jak dziala samsara i czym rzeczywiscie jest. Nawet imie syna ksiecia Siddharthy jest znamienne. Oznaczala wiez - z rodzina, z samsaryczna egzystencja, z cyklem narodzin i smierci. Budda musial to przerwac, nie tylko dla siebie. Ja mysle, ze uczynil to dla ludzkosci. Bynajmniej tej, ktora z jego wyzwolenia korzysta, po dzisiejsze czasy... Jasiodhara prawdopodobnie kierowala sie samymi emocjami, zalem i niespelnieniem. Mogly byc one tak duze i intensywne, ze nie mogla zrozumiec istotnosci nauk buddyjskich, wiec nie wstapila do sanghi. Trudno Ja za to winic. Nie ma takigo przymusu przeciez, azeby do sanghi przynalezec. O Synu Siddharthy niewiele wiadomo nawet buddystom. A szkoda.
Dziekuje pieknie za zyczenia - sa adekwatne dla buddystki Smile i przesylam od siebie rowniez jak najlepsze z okazji Swiat Bozonarodzeniowych : aby byly udane, rodzinne i refleksyjne. Pelne milych wrazen. Smile Dla Ciebie Nabi i wszystkich Chrzescijan. Hanka


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
nabi




Dołączył: 07 Maj 2007
Posty: 305
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 11:51, 31 Gru 2007 Temat postu: :)

Haniu, bardzo dziękuję za życzenia, ale jaka tam ze mnie chrześcijanka! Wolnomyślicielka raczej!Smile Świętuję Boże Narodzenie ale dla mnie to raczej szansa na trochę więcej czasu i uczucia dla innych. Gdybym mieszkała w innym kraju, pewnie świętowałabym Ramadan...
Cytowałam wcześniej chrześcijański punkt widzenia, ale to dlatego, że ten lepiej znam. W naszym kraju o chrześcijaństwie (zwłaszcza katolickim) zawsze jest z kim porozmawiać, za to buddyści to niestety rodzynki. Dlatego korzystam z okazji, że mogę podyskutować z Tobą. Staram się uważnie przyglądać różnym religiom - to dorobek duchowy całej ludzkości i warto wiedzieć, jak na świat patrzą inni... a nuż się czegoś nauczymy?

Pozdrawiam
n.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hania




Dołączył: 27 Paź 2007
Posty: 127
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Chelmno

PostWysłany: Pon 12:43, 31 Gru 2007 Temat postu: rozwazania

Czesc Nabi ! Dzieki za wyjasnienia i slowa otuchy Very Happy Mam nadzieje, ze w nowym roku tez bedziemy mialy wzajemne potrzeby dyskursu filozoficznego lub egzystencjalnego... na tym forum. Nie ma to jak rozszerzanie wlasnych horyzontow mysleniowych, czyz nie?!
Pomimo tego, ze juz zlozylam wszystkim zyczenia noworoczne w innym dziale i poscie, to dodatkowo pragne dolaczyc slowa :

Udanej zabawy w Noc Sylwestrowa i Szczescia w Nadchodzacym 2008 Roku dla Ciebie i calej Twojej Rodziny...
Zyczy Hania Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
nabi




Dołączył: 07 Maj 2007
Posty: 305
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 12:22, 07 Sty 2008 Temat postu: Rodzina

Ja wciąż o tej Karmie i życiu rodzinnym, bo coś tu mnie nadal niepokoi:)

Jeżeli źle myślę, to mnie popraw:

Jeżeli Karma powoduje, że w ogóle się rodzimy oraz determinuje to, kim i w jakiej rodzinie się narodzimy, to znaczy, że determinuje w jakimś stopniu życie naszych rodziców! Czyli decyzja o poczęciu i urodzeniu dziecka nie jest w tym świetle suwerenna!

I następna sprawa: to nieszczęsne porzucenie rodziny. Przecież żona i dziecko nie są tylko dobrami, które można "posiadać" i porzucić bo przeszkadzają w wyzwoleniu. To są istoty, które nam się "powierzyły", czy też "zostały powierzone" jak kto woli...

W Nowym Testamencie jest coś takiego: "Jeśli kto przychodzi do Mnie, a nie ma w nienawiści swego ojca i matki, żony i dzieci, braci i sióstr, nadto siebie samego, nie może być moim uczniem." Czyli co, żona i dzieci to jakieś gorsze od innych istoty? Chrześcijanie, których o to pytałam, mówią inaczej: że człowiek ma powołanie albo do życia zakonnego albo do rodzinnego i żadne z nich nie jest gorsze. Ale, jak dotąd, nikt mi nie wytłumaczył, jak to się ma do tego cytatu z Pisma. Chyba, że przez "uczniów" rozumiemy wyłącznie zakonników i księży...

Dalajlama napisał z kolei coś takiego, (nie potrafię teraz zacytować dokładnie, ale jak dotrę do tego cytatu, to zamieszczę) że lepiej można się realizować jako mnich, niż w życiu rodzinnym bo rodzina ogranicza.

Takie podejście budzi we mnie wiele wątpliwości. Po pierwsze: matka, która nosi dziecko dzieli się z nim najgłębiej, jak tylko można - własnym ciałem. Każda kobieta, która była w ciąży, wie, że to czas absolutnego oddania - dziecko decyduje, co ona je, kiedy śpi itd. Musi zmienić cały tryb życia, większość przyzwyczajeń. Rodzice, którzy mają lub mieli niemowlęta, także wiedzą, że życie rodziny jest przez nie zdominowane całkowicie. W mojej opinii opieka nad niemowlęciem to niemal asceza. No i wreszcie ćwiczenie cierpliwości - nikt tak dobrze nie gimnastykuje naszej cierpliwości jak małe dziecko. Czy to mało?

A może te nauki (i chrześcijańskie i buddyjskie) są zbyt mocno zdominowane przez męski punkt widzenia w kwestii rodziny? Punkt widzenia bezdzietnej mniszki jest w sumie bardzo podobny do męskiego...

Zainspirowana naszą tutejszą wymianą myśli, kupiłam i przeczytałam "Turkusową grzywę..." W sumie to takie opowieści ludowe, jak o naszych Jaśkach, którym Matka Boska ofiarowała kopę jaj i pęto kiełbasy...Smile Ale szczególnie spodobały mi się dwie: o kucharzu, który osiągnął urzeczywistnienie, uważnie spełniając swoje obowiązki przez całe życie oraz ta o mnichu, który ożenił się z zakochaną w nim kobietą i żył z wyplatania koszyków.

Myślę, że rodzina jest tym kawałkiem świata, który został dany właśnie każdemu z nas, żebyśmy go uszczęśliwiali. Uszczęśliwiali, a nie porzucali. Jeśli chcemy robić coś więcej - świetnie. Ale nie kosztem tych, którzy najmocniej nam zaufali, zwłaszcza dzieci.

Co o tym sądzisz?
Pzdr.
n.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hania




Dołączył: 27 Paź 2007
Posty: 127
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Chelmno

PostWysłany: Śro 14:38, 09 Sty 2008 Temat postu:

Wiatj Nabi! - Zycie czlowieka i kazdej innej istoty czujacej jest determinowane przez karme, zatem i rodzicow tez. Tym nie mniej nam sie zdaje, ze decydujemy w takich sprawach jak posiadanie rodziny i potomstwa, bo taki jest nasz punkt widzenia. Karmy "punkt odniesienia" jest nieco inny... Smile Dostrzegamy to dopiero wowczas, gdy przytrafia sie nam cos nieoczekiwanego. Np. moze byc to bezplodnosc. Walczymy z nia w okreslony sposob, ale jesli karma danej osoby jest uwarunkowana przeciwnie do oczekiwania na dziecko, to nawet zabiegi in vitro moga nie pomoc do zajscia w ciaze... Zdajemy sobie pytanie dlaczego? I kazdy opowiedzialby sobie na to pytanie po swojemu., w zaleznosci od wyznania i wyksztalcenia. Nie wiem czy wiesz Nabi, ale nasza egzystencjalnosc jest dwubiegunowa, filozoficznie to ujmujac - dualna. Oznacza to, ze niekiedy nasz punkt widzenia pokryje sie z zasadami prawa karmicznego, a czasami nie. To samo dotyczy praw przyrody, jakkolwiek je zaanalizujemy.
Kolejna sprawa, odnosi sie do aspektu porzucania rodziny w celu uzyskania oswiecenia lub zbawienia (jak kto woli)... Otoz zaznaczmy jeden wazny szczegol, ze buddystom nie jest narzucany taki model zycia i nieuchronnosc porzucenia najblizszych. W obecnych czasach sa to bowiem juz anachronizmy. O pozostaniu mnichem czy mniszka decydujemy sami, bez przymusu. Bynajmniej tak powinno byc. Twoje argumenty o poswieceniu matki dzieciom lub zony rodzinie sa calkowicie sluszne i wyjasnienie Dalajlamy co do ograniczen ze strony rodziny ma jedynie wykladnie czasowa przeznaczania siebie dla rozwoju duchowego. Posiadajac rodzine i inne obowiazki mamy automatycznie tego czasu wolnego jakby mniej. To mial na mysli Dalajlama. On nie obniza wartosci zadnej matki czy zony, meza.... itp. Odnosnie cytatu z Nowego Testamentu, to od razu Ci napisze, ze testamentow chrzescijanskich nie znam, tak samo jak bibli. Ale ow cytat tez mnie zaskoczyl. Juz samo zadanie nienawisci nie jest - moim zdaniem - uduchowione... O calej reszcie nie wspominajac. Uczniem kazdy ma prawo byc i niekoniecznie trzeba ubierac sie po to w szaty zakonne czy mnisie. Duchowosc przeciez zalezy od naszego nastawienia i zaangazowania serca i umyslu, w kazdej sytuacji. Rowniez poprzez milosc do dziecka i rodziny. Co do ostatniego Twojego zdania jestem calkowicie z Toba zgodna.
Pozdrowki. Hanka


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
nabi




Dołączył: 07 Maj 2007
Posty: 305
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 17:12, 09 Sty 2008 Temat postu: Rodzina

Cześć Haniu!

Aha, czyli jeśli ktoś podejmuje decyzję o życiu zakonnym, (tzn. m. in. postanawia, że nie będzie miał dzieci) to ona (ta decyzja) także jest zdeterminowana Prawami Karmy bo "było ustalone", że nie będzie miał dzieci. Zatem niczego się nie "wyrzeka", tylko idzie, jakby powiedział chrześcijanin, "za powołaniem".
Co innego, kiedy ktoś podejmuje taką decyzję w młodości, gdy nie ma dzieci (choć pozostaje problem starzejących się rodziców, którzy też mają prawo oczekiwać pomocy) lub gdy ktoś wstępuje do klasztoru po usamodzielnieniu się dzieci i np. śmierci małżonka. Wtedy wszystko jest OK. A co innego, gdy jeden rodzaj powołania uważa się za gorszy od drugiego... tu protestuję!Smile
Uważam, że należy z takim samym głębokim szacunkiem mówić o mnichu, jak i o kobiecie, która przyjmuje do swego ciała Istotę, która chce się narodzić i spłacić swój karmiczny dług! Czy też życie ofiarowane przez Boga, jeśli ktoś tak to widzi. I rodzicom, którzy wychowują dzieci także się ten szacunek należy!

Nie wiem, czy to było czytelne, ale w swoim poprzednim wywodzie zmierzałam do tego, że porzucenie (czy też niezałożenie) rodziny to nie tylko "wyrzeczenie się" czegoś przyjemnego, ale także uniknięcie bardzo wielu trudnych obowiązków! Rodzina to także jest bardzo ciężka praca i troski, nie tylko sam miód, ale wiedzą o tym przede wszystkim kobiety. Chociaż teraz to się zmienia, ale dawniej mężczyźni chyba kompletnie nie zdawali sobie z tego sprawy i stąd te, jak to ujęłaś "anachronizmy" w różnych religiach.

Stąd także moje zaciekawienie pozycją kobiety w buddyzmie i dlatego pytałam, czemu kobieta jest uważana za "wyższą" inkarnację. Bo kobiety przez tysiące lat spełniały te wszystkie obowiązki cicho i cierpliwie, a faceci gadali o "wyrzeczeniach".

Na razie skończę tę feministyczną tyradę Smile i przejdę do czegoś innego: tego odejścia Buddy. Widzę jeszcze jedno wytłumaczenie, jak mógł odejść od rodziny i nie "upaprać" (wybacz kolokwializm) Sobie Karmy. Przecież po odejściu przez całe lata był ascetą! Zatem przez ten czas zapewne oczyścił się z tego, co nagromadziły lata życia w luksusie i ze skutków cierpienia żony i syna także! Jeśli to wszystko ma do siebie pasować, to inny argument nie przychodzi mi do głowy... A może brak mi wiedzy?
Co do Biblii - mam wrażenie, że większość tych, którzy się na nią powołują, w ogóle jej nie zna. To bardzo drastyczna lektura, ale nie zmienia to faktu, że interesująca (dla ludzi o mocnych nerwach). Nie byłaś nigdy ciekawa, co tam jest napisane? Smile
Ja jestem ciekawska okropnie i właśnie przymierzam się do lektury Koranu.Smile
Ten fragment nie do końca rozumiem. Czy mogłabyś rozwinąć tę myśl?:
"Nie wiem czy wiesz Nabi, ale nasza egzystencjalnosc jest dwubiegunowa, filozoficznie to ujmujac - dualna. Oznacza to, ze niekiedy nasz punkt widzenia pokryje sie z zasadami prawa karmicznego, a czasami nie. To samo dotyczy praw przyrody, jakkolwiek je zaanalizujemy."

Pozdrawiam bardzo!
n.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hania




Dołączył: 27 Paź 2007
Posty: 127
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Chelmno

PostWysłany: Śro 19:02, 09 Sty 2008 Temat postu:

Nabi
Ja tak samo uwazam, iz nalezy szanowac i kobiety i mnichow, zwlaszcza gdy swe zycie wypelniaja dobrymi uczynkami, myslami i slowami... Zaden rodzaj "powolania" nie jest gorszy do drugiego, jesli takim wyzwaniom zyciowym ulega. Istotnie jest tak, ze zalozenie rodziny i wychowywanie dzieci wiaze sie nie tylko z przyjemnosciami. To takze sporo ciezkiej pracy. Jak wiele czasu zabiera, wiemy doskonale. Na czytanie sutr czy praktykowanie tantry rowniez potrzeba niemalo czasu. Stad pojawiaja sie pewne rozbieznosci. Ale wspolczesnosc znalazla na to dosc praktyczne panaceum. Otoz w pismach buddyjskich zleca sie dzielenie swojego czasu na polowe. Niektorzy adepci wykorzystuja nawet do praktyk swoj sen. Udaje sie to tym bardziej zaawansowanym...

Asceza Sakjamuniemu na niewiele sie - jak wiemy - zdala, choc tym sposobem oczyszczal swa karme. Ale nie o to glownie chodzilo. Budda szukal drogi do oswiecenia i nie mogl jej znalezc na zewnatrz siebie... W Rodzinie tez by tego oswiecenia nie znalazl. Musial stoczyc wewnetrzna walke z "demonami" swego pozadania. Gdy tego w koncu dokonal osiagnal oswiecenie. Wyrzekl sie nawet wlasnego "ja". Jest taki slynny dialog Siddharthy z Maru. Jesli masz "Malego Budde" - film, to tam jest on w jednej z sekwencji filmu. Ten dialog tlumaczy wszystko, czyli do jakiej samoswiadomosci doszedl ostatecznie Sakjamuni.
Pytasz czy nie ciekwila mnie nigdy np. Biblia. A owszem, ale jakos dotychczas nie zajmowalam sie nia, podobnie jak Koranem. Jednakze moze kiedys to uczynie. Wiele lat poswiecilam na doglebne studiowanie nauk buddyjskich, filozofii Zachodu i Wschodu oraz psychologii. Potem zajelam sie tybetologia - poznajac historie i kulture tego kraju Bod. Nie mialam zatem sposobnosci zagladania do ksiag chrzescijanskich. Ponadto bywam wybiorcza w doborze lektur, moze to tez niewlasciwie...
O dualnosci swiata napisze nastepnym razem. Trzeba mi spojniej ulozyc mysli w owym zagadnieniu. Pozdrowienia... Hanka


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
nabi




Dołączył: 07 Maj 2007
Posty: 305
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 10:06, 10 Sty 2008 Temat postu: Rodzina

"W Rodzinie tez by tego oswiecenia nie znalazl." Haniu, a dlaczego nie? Skąd wiadomo, że nie? Przecież życie w rodzinie to także poświęcenie i "walka z demonami"... ?

Pozdr.
n.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hania




Dołączył: 27 Paź 2007
Posty: 127
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Chelmno

PostWysłany: Czw 12:07, 10 Sty 2008 Temat postu:

Czesc Nabi!
Zycie w rodzinie jest poswieceniem, ale w przypadku osiagniecia oswiecenia sa wazniejsze inne priorytety, ktore prowadza do niego... Przede wszystkim istotne jest jest azeby nie miec zadnych pragnien, poza tym jednym: oswieceniem wlasnie. Obowiazki rodzinne niejakoby brak pragnien wykluczaja, bo zawsze sie czegos bedzie pragnelo, chocby dla rodziny wlasnie. Wewnetrznymi "demonami" sa w czlowieku : pozadanie (w tym tez seksualne), gniew, zazdrosc, a czasem nienawisc, brak wspolczucia i milosci, przywiazanie etc. Aby osiagnac oswiecenia trzeba te "demony" w sobie zwalczyc i na zawsze wyeliminowac ze swojego ego. Niekiedy wystarczy samo przywiazanie do dobr materialnych i bliskich, by od oswiecenia sie na dlugo oddalic... Dlatego uwazam, ze w rodzinie nie odnajdzie sie tego jedynego - zreszta - pragnienia, by nie miec zadnych pragnien....
Natomiast wyjasnienie Ci dualnosci naszej egzystencji zasadza sie w tym, ze mamy do czynienia z jej antonimami... Przyklady na to mozna wprost mnozyc. Ale ja podam ich kilka, lakonicznie. Oto i one: dzien-noc, chlod-goraco,male - duze, milosc-nienawisc,mokre-suche... etc. Zycie w naturze moze byc prawidlowoscia, ale i tez anomalia. To wlasnie jest ten caly dualizm, na ktory sie poprzednio powolalam. Jesli cos nie pokrywa sie z naszymi wyobrazeniami karmicznymi, to nie oznacza, ze to "prawo" karmiczne w ogole nie dziala... Wlasnie to mialam na mysli. Dualnosc postrzegania swiata i zjawisk naturalnych nie musi ograniczac sie wylacznie do jednej z opcji.
Pozdrowki. Hania Smile
Ps. Dualnoscia jest rowniez duch-materia, cialo-dusza, bliskosc- dalekosc.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
nabi




Dołączył: 07 Maj 2007
Posty: 305
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 10:51, 11 Sty 2008 Temat postu: Widzę to inaczej...

"Przede wszystkim istotne jest jest azeby nie miec zadnych pragnien, poza tym jednym: oswieceniem wlasnie. Obowiazki rodzinne niejakoby brak pragnien wykluczaja, bo zawsze sie czegos bedzie pragnelo, chocby dla rodziny wlasnie."

Haniu, nie zgadzam się!Smile

Przecież nasze pragnienia nie zależą od sytuacji zewnętrznej ale od stanu naszego umysłu! W każdej (rodzinnej czy nie) sytuacji możemy mieć pragnienia albo ich nie mieć. Gdyby było inaczej to jaki sens miałaby medytacja, praca nad zdyscyplinowaniem umysłu? Ja nie widzę różnicy między wstawaniem o 3 rano na modlitwę a wstawaniem do niemowlęcia cierpiącego na kolkę. To, czym to wstawanie dla nas będzie, zależy od naszego nastawienia - albo będziemy wstawać ze złością, albo z cierpliwością i życzliwością - nasz wybór.

Jeśli chodzi o odejście Buddy, widzę to tak: w momencie, kiedy podjął tę decyzję, nie był jeszcze Oświeconym, ale zwykłym człowiekiem. Droga Środka jeszcze nie istniała (a raczej nie została odkryta). Ponieważ potrzebę znalezienia sposobu na cierpienie uważał za naglącą, wyruszył tą ścieżką, która wówczas istniała (i dawała szanse na sukces) czyli drogą porzucenia, wyrzeczenia i ascezy. W pewnym sensie był to "błąd". Piszę to w cudzysłowiu, ponieważ mądrością jest zarówno wykazanie, że coś jest słuszne, jak i że coś innego jest niesłuszne. Odejście od rodziny traktuję jako element ascezy, która okazała się drogą niesłuszną. Mądrość, z którą wrócił jako Oświecony, świadczy o tym, że gdyby pozostał w rodzinie również mógłby ją osiągnąć. Ona nie zależała od przebywania tu, czy tam. Wyruszył w drogę jako pierwszy, przecierał szlaki. Dzięki temu, że On to zrobił, my już nie musimy. Możemy się modlić, pielęgnować dzieci albo wyplatać koszyki. Ważne w jaki sposób i z jakim nastawieniem to robimy. Tak rozumiem tę mądrość.
To trochę tak, jak z tą Fundacją: ktoś chciał pomóc wszystkim Dzieciom z B.CH. i założył Fundację. Potem przybyło sto osób, z których każda wzięła pod opiekę swój kawałek tego dzieła - jedno, czy kilkoro Dzieci. Nie zrobiliby tego, gdyby nie istniała Fundacja. Ale Fundacja nie miałaby sensu bez sponsorów. Nie trzeba porzucać własnych dzieci, żeby wszystkie pieniądze przekazać na B.CH. Trzeba się zająć swoją cząstką najlepiej, jak umiemy i możemy. Dać szansę innym, by też się zajęli innymi cząstkami najlepiej, jak mogą i umieją. I zobacz, jak to fajnie wychodzi: gdyby nie to, że Ty się zajęłaś swoją cząstką, a ja swoją, nie spotkałybyśmy się tutaj, nie mogłybyśmy rozmawiać, uczyć się od siebie nawzajem...Smile Nie wiem, jak dla Ciebie, ale dla mnie to bardzo cenne - taki bonus, którego się nie spodziewałam.Smile
Pozdrawiam serdecznie
n.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hania




Dołączył: 27 Paź 2007
Posty: 127
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Chelmno

PostWysłany: Pią 15:26, 11 Sty 2008 Temat postu:

Tak - Nabi - poniekad masz racje z tymi pragnieniami i poswieceniem sie rodzinie...
Ale tylko poniekad. Jesli nawet determinuje nas stan naszego umyslu, to jednak sytuacje zewnetrzne tez maja wplyw na nasze pragnienia. Powiedzmy, ze chcemy zapewnic rodzinie swej bezpieczenstwo i dobrobyt materialny... Co zatem robimy? Staramy sie to zapewnic, jak tylko potrafimy. Motywem bedzie nasza zyczliwosc i milosc, jak sie juz sama o tym wyrazilas. Caly szkopul w tym, ze to nas jednak sytuuje w pragmatycznym lancuchu potrzeb, pozostaniemy na etapie samsary. By stac sie oswieconym musimy umiec wyjsc poza jej krag. Ale nie wiem czy Ciebie ten aksjomat przekonuje... Smile
Droge srodka wymyslil sam Sakjamunii... Metoda prob i bledow w medytacji. Moglby do tego dojsc na na lonie rodziny, ale trwaloby to znacznie dluzej i nie ma pewnosci czy za zycia zdazylby nauczac swoich pierwszych uczni...
Dzialanie Fundacji natomiast jest zaledwie ulamkiem tego, co mozna zrobic dla dobra ludzkosci, choc jak najbardziej chlubnym... Sakjamunii mial znacznie szersze zadanie do "odrobienia". I to nas od niego troche rozni. Mimo to, Twoje rozumowanie jest prawidlowe, gdy analizujesz przyczynowosc i skutki poszczegolnych dzialan.
Za ow bonus takze dziekuje i jest on bardzo mily i wzbogacajacy duchowo. Smile
Sle uklony w Twoje strony! Hania


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
nabi




Dołączył: 07 Maj 2007
Posty: 305
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 11:36, 13 Sty 2008 Temat postu: Racja!

"Moglby do tego dojsc na na lonie rodziny, ale trwaloby to znacznie dluzej i nie ma pewnosci czy za zycia zdazylby nauczac swoich pierwszych uczni..."

Haniu! Racja! Nie doceniłam tego elementu! Patrząc z tej perspektywy, decyzja ta była wyborem zła najmniejszego z możliwych. Jeśli weźmiemy pod uwagę czas, to choćby jednodniowe opóźnienie oznaczałoby pozostawienie w ciągu tego dnia niezliczonej liczby istot bez pomocy. Jeśli ten dzien byłby dniem ich śmierci, albo istotnej w skutkach decyzji, to cierpiałyby o wiele dłużej. To musiało zaważyć na takiej, a nie innej decyzji...

Co do Fundacji - to była metafora. Chodziło mi o to, że rzeczy wielkie (np. pomóc wszystkim) nie miałyby sensu bez rzeczy małych (np. pomóc jednemu). To, co wielkie i to, co małe, musi się wzajemnie uzupełniać i wspierać - tylko wtedy całość harmonijnie działa i ta Fundacja jest tego przykładem.

Mam jeszcze takie pytanie: narodzinom księcia Gautamy towarzyszyła przepowiednia, że będzie albo królem albo Nauczycielem Świata. Czy przepowiednia była nieprecyzyjna (nie byłoby w tym nic dziwnego, przepowiednie w każdej kulturze świata były nieprecyzyjne), czy też Karma pozostawia nam pole manewru? A jeśli pozostawia, to na jakiej zasadzie: albo-albo, czy też jest to jakieś pasmo "pomiędzy" - w zależności od naszych decyzji?
Na razie, po tym, co napisałaś wcześniej, wyobrażam to sobie trochę na kształt rozdania w brydżu (grywałam kiedyś). Karma zadecyduje, jakie karty dostaniemy, a my - jak nimi zagramy. W brydżu nie chodzi o to, żeby wygrać szlema - dobry gracz to ten, który najlepiej zagra swoimi kartami (nawet jeżeli są one słabe). Jeśli ta analogia jest słuszna, to należałoby przyjąć, że dobre życie to takie, w którym maksymalnie wykorzystujemy swoje możliwości (nawet jeżeli mamy same dwójki i żadnego asa).
A może mogłabyś polecić mi jakąś lekturę (po polsku lub po angielsku), z której mogłabym się więcej dowiedzieć na ten temat? Do tej pory spotykałam się tylko z tekstami, gdzie zagadnienia Karmy pojawiały się "przy okazji" i te informacje jakoś mi nie wystarczają...Smile

Pozdrawiam jak zawsze!Smile
n.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hania




Dołączył: 27 Paź 2007
Posty: 127
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Chelmno

PostWysłany: Pon 10:29, 14 Sty 2008 Temat postu:

Witaj Nabi!
Widze, ze coraz wnikliwiej analizujesz te kwestie, ktore omawiamy. Z jednym doszlysmy juz do konensusu, a z pozostalymi tez damy sobie rade. Smile
A wiec tak. Przepowiednia medrca byla bardzo precyzyjna, Sakjamuni mogl dokonac wyboru "pomiedzy", no i wiemy co wybral. Cala ta metafora z kartami i brydzem jest trafieniem w sedno, czyli na niej mozna wyjasnic meritum oswiecenia. Z tym, ze w przeciwienistwie do zasado i celu gry w brydza, buddysta nie dazy do tego by cos wygrac, lecz by juz nigdy nie grac w te karty. Same karty mozna uznac jako metafore kilku sfer egzystencji i pozadan...
Odnosnie lektury, ktora moglabym Ci polecic, aby wyczerpujaco zrozumiala kwintesencje prawa karmana, to mam taka ksiazke Czogiama Trungpy " Wolnosc od duchowego materializmu" - bardzo fajna i niezwykle dowcipna publikacja jednego z najslyniejszych lamow tybetanskich wspolczesnosci. Obecna jego inkarnacja jest kilkunastoletnim chlopcem, mieszkajacym w klasztorze w Nepalu.
Ma On juz oczywiscie inne imiona, ale jest kontynuacja strumienia swiadomosci poprzednika... Ksiazka Czogiama Trungpy jest z zakresu psychologii buddyjskiej. Polecam serdecznie, choc wiem ze jest trudno osiagalna. Ale zajrzyj na strony [link widoczny dla zalogowanych] - bo to jest ksiegarnia, albo [link widoczny dla zalogowanych] lub [link widoczny dla zalogowanych]
Z pozdrowieniami: Hania


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
nabi




Dołączył: 07 Maj 2007
Posty: 305
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 11:27, 14 Sty 2008 Temat postu: :)

"Widze, ze coraz wnikliwiej analizujesz te kwestie, ktore omawiamy. Z jednym doszlysmy juz do konensusu, a z pozostalymi tez damy sobie rade. "

Haniu, a jakiż sens miałaby dyskusja, gdybym nie słuchała argumentów drugiej strony?Smile

Tak jak pisałam wcześniej, moim celem jest zrozumienie punktu widzenia buddysty. Zatem muszę przyjąć pewne założenia (np. że Karma istnieje, że nauka Buddy jest słuszna) i poruszać się w ramach tych założeń. Ja sama nie wiem (znów agnostycyzm!) czy te założenia są słuszne, czy nie. Ale jeżeli chcę się czegoś dowiedzieć, coś zrozumieć (w tym przypadku: jak postrzega świat buddysta), to muszę przyjąć takie założenia, jak druga strona. I staram się to robić...

Bardzo dziękuję za polecenie książki. Znalazłam jej fragment w Internecie i bardzo mi się podoba. Na pewno przeczytam!
Pzdr.
n.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu Forum Dyskusyjne Darczyńców, Wolontariuszy i Przyjaciół BCH :: Strona Główna -> O wszystkim Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5  Następny
Strona 2 z 5


Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
phpBB (C) 2001, 2005 phpBB Group
Theme Retred created by JR9 for stylerbb.net & Programosy
Regulamin