Zarejestruj się u nas lub też zaloguj, jeśli posiadasz już konto. 
Forum Dyskusyjne Darczyńców, Wolontariuszy i Przyjaciół BCH :: Strona Główna

O buddyzmie

Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu Forum Dyskusyjne Darczyńców, Wolontariuszy i Przyjaciół BCH :: Strona Główna -> O wszystkim
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat
Autor Wiadomość
nabi




Dołączył: 07 Maj 2007
Posty: 305
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 15:13, 10 Gru 2007 Temat postu: O buddyzmie

Czy bodhisttwa zawsze przybiera ciało ludzkie? Wraca, by pracować dla dobra innych, ale z racji posiadania ciała, część energii musi przeznaczyć na dbanie o nie: karmienie, ubieranie, leczenie itd...
Czy istnieją Istoty, które działają bez ciała?

Pzdr.
n.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hania




Dołączył: 27 Paź 2007
Posty: 127
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Chelmno

PostWysłany: Pon 15:44, 10 Gru 2007 Temat postu:

Witaj Nabi Smile - dobre pytanie. Bodhisattwa musi przybrac cialo ludzkie, poniewaz tylko w sferze ludzi doskonalenie sie i pomaganie innym w rozwoju duchowym jest w ogole mozliwe... Nawet jesli trzeba czesc swojej energii przeznaczac na utrzymanie odpowiedniej kondycji psychofizycznej. Sa w buddyzmie tez istoty nieziemskie, takie jak: Dakinie, Straznicy dharmy i Opiekunowie (niekiedy przedstawiani jako grozne demony), ale sa to tylko tzw alegorie i medytacyjne Jidamy, ktore sobie adepci nauk buddyjskich wizualizuja podczas sesji medytacyjnych. Realnie te istoty nie istnieja. Sa tez buddowie (najrozniejsi), jednak oni z kolei nie maja bezposredniego wplywu na nauczanie, chyba ze wcielaja sie w postaci ludzkie, np lamow. Buddowie sa raczej wspaniala inspiracja na sciezce buddyjskiej. W trakcie medytacji bywaja czesto obiektem jednopunktowej kontemplacji. Hania

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ines




Dołączył: 26 Kwi 2007
Posty: 187
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Łódź

PostWysłany: Pon 23:44, 10 Gru 2007 Temat postu:

A ja zainspirowana między innymi wymianą myśli z Wami, czytam właśnie "Przebudzanie umysłu, rozświetlanie serca" Dalajlamy i wyczytałam tam coś takiego:
"Altruistyczne nastawienie przebudzonego umysłu wypływa z praktyki miłującej dobroci i współczucia bodhisattwy. Dlatego w niektórych okolicznościach bodhisattwa może negatywnie działać ciałem i mową. Karygodne czyny zwykle powodują niepożądane rezultaty, ale w zależności od motywacji mogą się okazać neutralne, a czasem pozytywne", czyli działanie na rzecz dobra innych może mieć wymiar negatywny, jeżeli spowoduje dobre skutki???

Pozdrowienia wieczorne


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
nabi




Dołączył: 07 Maj 2007
Posty: 305
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 11:07, 11 Gru 2007 Temat postu: Negatywne skutki?

Gdzieś wyczytałam taką oto anegdotę:

Pewna dziewczyna poszła nad strumień po wodę. Tam napadł ją znany ze swej mądrości mnich i chciał zgwałcić. Dziewczyna uciekła i poskarżyła się matce, a ta powiedziała: "To bardzo mądry człowiek i na pewno wie, co robi. Wracaj tam zaraz i pozwól mu na wszystko." Dziewczyna wróciła, ale starzec powiedział: "Moje działanie nie wzięło się z pożądania, po prostu widziałem błąkającą się duszę miejscowego bogacza, która szukała wcielenia. Chciałem, byś zaszła w ciążę i dzięki temu on mógłby się odrodzić w ludzkiej postaci. Niestety, już za późno, właśnie osioł sparzył się z oślicą i ten człowiek odrodzi się w postaci oślątka!"

Pewnie o to chodziło Dalajlamie: coś, co z wąskiej perspektywy wygląda na zło, może przynieść bardzo pozytywne skutki w przyszłości. Nie pamiętam, w której książce, Dalajlama pisze: "jeśli występuje konflikt między skutkami najbliższymi i dalekosiężnymi, ważniejsze są te dalekosiężne". To tak jak z karą wobec dziecka: jeśli teraz otrzyma karę, będzie cierpieć, ale uchroni je to przed większym cierpieniem w przyszłości. Bodhisattwa ma większą wiedzę niż my, dlatego może ocenić, że dalekosiężne skutki jakiegoś działania będą dobre. Tak rozumiem tę wypowiedź.

Pozdrawiam
n.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hania




Dołączył: 27 Paź 2007
Posty: 127
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Chelmno

PostWysłany: Wto 21:24, 11 Gru 2007 Temat postu:

Tak istotnie jest, z tymi uwarunkowanymi dzialaniami "trzech bram" w buddyjskiej filozofii, jak to wyjasnial J.S. Dalajlama. Skutki tych dzialan musza miec pozytywny potencjal dalekosiezny, dlatego niekiedy dopuszczalne sa przyczyny pejoratywne... Z tym, ze powinny byc w jak najlepszych intencjach zamierzeniowych. Moge podac jeszcze jeden przyklad. Otoz znana jest opowiastka o tym, ze gdy pewien medrzec siedzial na skraju lasu w medytacji, nagle grupa ludzi scigajaca jakies zwierze, zapytala jogina o to w jakim kierunku sie udala ich potencjalna ofiara. Medrzec znajacy zasady etyczne jakim slubowal, wskazal falszywy kierunek ucieczki zbiega, poniewaz zobaczyl u scigajacych bron palna. Pomimo przyczyn poscigu, jakim sie kierowali ludzie wazniejszy wydal sie medrcowi los zarowno zwierzecia, jak i nieuchronnosc prawa karmicznego tych ludzi po ewentualnym jego zabiciu... Medrzec zatem widzial skutki dalekosiezne, w przeciwienstwie do scigajacych zwierzyne. Jogin dopuscil sie klamstwa, ale w uzasadnionym celu. "Trzy bramy", przez ktore przechodza czyny - to:cialo, mowa i umysl. Nimi tworzymy wlasna karme, czy stosujemy sie do prawa karmana, czy nie.Sa karmy indywidualne, zbiorowe i spoleczne. Jest takie powiedzenie w buddyzmie, ze "pamietajac dobrze swoja przeszlosc, lepiej poznamy swoja przyszlosc, uwaznie przygladajac sie swojej terazniejszosci..." Oznacza to, ze doslownie wszyskto jest jakos ze soba powiazane. Bodhisattwowie staraja sie te uwarunkownia dostrzegac. Zazwyczaj robia to o wiele lepiej od zwyklych ludzi. Dzieki tym umiejetnosciom sa bardziej altruistyczni i wspolczujacy. Natomiast anegdota, ktora przytoczyla Nabi jest dodatkowo dowodem na to, ze karman jest na tyle nieuchronny, ze nawet wsparcie ze strony tego mnicha dla istoty, ktora miala przejsc proces reinkarnacji, na niewiele sie zdalo, gdyz zamiast postaci ludzkiej narodzil sie jednak osiolek... Smile I nie zawazyl wcale na tym przypadek, ktory sprawil ze do gwaltu na dziewczynie nie doszlo. Zawazylo na tym prawo karmana akurat wcielajacej sie istoty. Czytalam kiedys o skomplikowanych prawidlowosciach dzialania karmy i doszlam do wniosku, ze pomomo tego iz sa logiczne, to jednak niesamowite. Pozdrowionko. Hania

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
nabi




Dołączył: 07 Maj 2007
Posty: 305
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 22:42, 11 Gru 2007 Temat postu: Karma

Tu, Haniu, wywołałaś wilka z lasu, czyli kolejny wątek, nad którym już kiedyś się zastanawiałam: jeżeli mamy do przeżycia jakąś "pulę cierpienia", wynikającą z naszych uczynków, nieuchronną, to po co komukolwiek pomagać? Przecież jeśli cierpienie jest nieuchronne, to nie możemy pomóc, bo ten ból i tak wróci... a ten mnich jednak próbował.
Znasz jakieś wytłumaczenie tego problemu? Można to tłumaczyć potrzebą gromadzenia Zasług, ale czy wtedy intencje są czyste? Jeśli pomogę komuś tylko dla własnej Zasługi, to będzie to egoizm...

Pozdrawiam
n.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hania




Dołączył: 27 Paź 2007
Posty: 127
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Chelmno

PostWysłany: Śro 16:27, 12 Gru 2007 Temat postu:

Czesc Nabi ! Pytasz po co pomagac? A chocby na poczet przyszlej karmy i to nie tylko swojej wlasnej.. Owszem ten mnich z anegdoty chcial pomoc "nieszczenikowi". ale lepiej, ze do gwaltu dziewczyny nie doszlo. To oczywiste. Ponadto byla to tylko anegdota. Natomiast z cierpieniem jest taka kwestia, ze np. wyznawcy therawady (najstarszej odmiany buddyzmu) uwazaja i mocno w to wierza, ze cierpienie trzeba cierpliwie znosic, poniewaz oczyszcza ono nasza karme i jesli nie popelnimy bledow z przeszlosci oraz nastepnuch zlych uczynkow, to cierpienia juz nie zaznamy wiecej... Ale nalezy zla karme calkowicie wyczerpac. Zaslugi sa po to, bysmy szybciej osiagneli wyzwolenie i nirvane, albo umozliwili szybsze dojscie do nich Innym. Wiele zalezy od intencjonalnosci dzialan. Cierpienie jest tych dzialan (negatywnych) konsekwencja i ostatecznoscia. Po dobrych czeka zgola co innego, tyle ze nie wiemy kiedy i w jakiej postaci lub rozmiarach. Jest pewne twierdzenie buddyjskie :ze " z ziarna pieprzu nie wyrosnie pomarancza". A zatem jak sobie zasiejemy pole naszej przyszlej karmy, takie zbierzemy jej owoce.... Mysle, ze to najlepsze wyjasnienie - jakie mozna dac - odnosnie zasadnosci gromadzenia zaslug i oczyszczania zlego potencjalu cierpieniami. Uszanowanko. Smile Hania

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
nabi




Dołączył: 07 Maj 2007
Posty: 305
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 23:04, 12 Gru 2007 Temat postu: Kocia Karma (przez duże K!):)

Haniu, ciekawa jestem, jak buddysta zinterpretowałby taką hipotetyczną sytuację:
Ratuję chorego kota, leczę go. Nie myślę o Karmie, po prostu nie podoba mi się kocie cierpienie i likwiduję je. Czy to znaczy, że kot odcierpi to wszystko w następnym wcieleniu? Czy tylko ja na tym zyskam, bo poprawię własną Karmę? Toż to egoizm! I bez sensu trochę, bo może lepiej byłoby, gdyby kot to odcierpiał jak najszybciej i następne wcielenie miał szczęśliwsze? A może jest tak, że ja jestem temu kotu karmicznie "pisana", on sobie zasłużył na mnie? Jestem tylko narzędziem, które spełnia koci los? Ale w takim razie gdzie miejsce na moje intencje, moje współczucie, skoro z góry wiadomo, że po to się zjawiam, by ten kot mógł przestać cierpieć? A może kot zyskuje szanse na Zasługę (czy zwierzęta mogą mieć Zasługi?) bo np. leczy mnie z depresji poprzez mruczenie?Smile
A w ogóle, jak to się dzieje, że zwierzę w końcu trafia do ludzkiego ciała, skoro nie ma możliwości doskonalenia się? Pies-przewodnik, czy szczur, na którym wykonywano doświadczenia niewątpliwie czyni wiele dobrego dla Innych, ale to przecież nie jest intencjonalne?

Ufff!Smile Przepraszam, że tak dużo tych pytań, ale czasem jak się rozpędzę w hipotezach, to nie wiem, gdzie się zatrzymać...
Pozdrawiam serdecznie
n.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hania




Dołączył: 27 Paź 2007
Posty: 127
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Chelmno

PostWysłany: Pią 15:14, 14 Gru 2007 Temat postu:

Nabi - no dobrze, sprobuje Ci odpowiedziec na lancuszek tych pytan. Bardzo dobrze, ze jestes dociekliwa i sceptyczna... Pierwsza kwestia, to nie mozna byc obojetnym wobec czyjegos cierpienia, nawet gdy sie nie mysli o swojej karmie. Kot, ktorego sie leczy na pewno bedzie wdzieczny za opieke. Jego karma na tym nie ucierpi i Twoja takze, tym niemniej bedzie sie ona swoimi prawami dalej toczyla. Jesli kotek ma czyms innym obciazona karme, to byc moze objawi sie to innym jeszcze cierpieniem. Tego dokladnie nie wiadomo jakim. Ja ososbiscie nie widze w tym egoizmu, by przy okazji takiej okolicznosci jak opieka nad kotem zyskac jakies zaslugi. Bo to jest naturalne. Ale nie mozna oczekiwac nawet wdziecznosci, bo nie po to sie komus pomaga altruistycznie. Pytasz gdzie sa miejsca na wspolczucie i wrazliwosc, gdy jest cos odgornie jakby ustalone. Np. spotkanie cierpiacego kotka. Nabi , otoz wlasnie cala karma (jesli jest ta dobra karma) jest tym wspolczuciem i altruizmem wypelniona. Twoja energia sprawcza musi posiadac potencjal, bez niego niczego bys nie uczynila, chocbys miala ochote. Jesli nie zejda sie pewne konkretne uwarunkowania, do tego by spotkac tego kotka, to go po prostu nie spotkasz... Uwarunkowania musza pasowac do siebie jak ukladanka "puzzle". - ujmujac to bardziej obrazowo. Zwierzeta nie maja mozliwosci doskonalenia sie duchowego i to dlatego tak trudno jest z innych sfer wcielen (poza ludzkim odrodzeniem) trafic na sfere ludzi w samsarze (kolo istnien). Ale bywaja takie okolicznosci, ktore w koncu doprowadzaja do wyzszych inkarnacji. Moga to byc skumulowane zaslugi z roznych wcielen lub oczyszczona karma. Wowczas sa szanse na odrodzeniu sie w ciele czlowieka. Pamietaj o tym, ze to jest tez stan egzystencji niedoskonalej i pelnej cierpienia (od narodzin do smierci), wiec kolo samsary sie nadal obraca. No i na zakonczenie dodam, ze nie wszystko musi byc intencjonalne. Pewne zdarzenia dzieja sie bez naszej woli rowniez. Pozdrowionko. Hanka

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
nabi




Dołączył: 07 Maj 2007
Posty: 305
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 10:48, 17 Gru 2007 Temat postu: wolna wola

Zastanawiam się, gdzie jest miejsce wolnej woli w buddyzmie. Chrześcijanin żyje w świecie, w którym może opowiedzieć się po stronie dobra lub zła. Będzie działał dobrze, bo taka jest wola Boga, a przy okazji może sobie zasłużyć sobie na raj. Buddysta będzie działał dobrze, bo to, jak piszesz "jest naturalne", a przy okazji poprawi sobie karmę (jeśli się mylę to mnie popraw). Ale jak dalece to właśnie owa karma determinuje nasze decyzje? W chrześcijaństwie opieka nad kotem będzie efektem mojej suwerennej decyzji, aktem wolnej woli, pozostawionej mi przez Boga. Ale zgodnie z tym, co piszesz, w buddyzmie to kim jestem, jest zdeterminowane przez karmę. Moja mniejsza lub większa zdolność do pomagania także?

Następna kwestia: spotkanie kota może być "zaaranżowane" przez okoliczności karmiczne. Ale może ono różnie przebiegać - mogę mu pomóc, mogę go minąć obojętnie, mogę wreszcie być sadystą i zrobić coś gorszego. Jeśli temu kotu jest "pisane" zakończenie cierpienia, a ja robię coś przeciwnego, to jak to się ma do jego karmy? Pogarsza moją - to oczywiste, ale co z nim? Ktoś przecież rozpoczyna ten łańcuch zła, ktoś uderza pierwszy, a zatem ktoś cierpi pierwszy - niewinnie...

W sprawie kociej wdzięczności, ja to chyba źle ujęłam. Nie chodziło mi o to, że kot wyraża swoją wdzięczność wobec mnie i to jest argument na rzecz pomagania. Chodziło mi o to, że racjonalnym (bo szukam teraz racjonalnych argumentów w ramach pewnych założeń, w tym przypadku założenia o istnieniu karmy) argumentem na rzecz pomagania może być to, że ta istota zyskuje szanse na własne dobre działania. Zostawmy moją hipotetyczną depresję i kocie mruczenie. Powiedzmy, że ten kot po wyleczeniu trafia do jakiegoś dziecka, które jest uszczęśliwione jego obecnością. Zapoczątkował się pewien łańcuch: gdybym nie wyleczyła kota, to on nie mógłby uszczęśliwić dziecka itd.

"Twoja energia sprawcza musi posiadac potencjal, bez niego niczego bys nie uczynila, chocbys miala ochote. " Ten fragment jest dla mnie niejasny, czy mogłabyś go rozwinąć?Smile

A w ogóle, to ja nie mam wątpliwości, że pomaganie jest dobre! Zadaję pytania, bo próbuję "nauczyć się" innego punktu widzenia, niż mój własny. Próbuję zobaczyć, jak wygląda działanie ludzkie w systemie, który zakłada istnienie uwarunkować karmicznych.

Pozdrawiam:)
n.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hania




Dołączył: 27 Paź 2007
Posty: 127
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Chelmno

PostWysłany: Pon 21:08, 17 Gru 2007 Temat postu:

Czesc Nabi...
Miejsce na wolna wole w buddyzmie (i nie tylko w nim) jest w ... terazniejszosci, albowiem to jaka ja mamy wynika z karmy przeszlej, lecz karme przyszla tworzy wlasnie wolna wola. Jesli ktos nie ma ochoty pomagac, to nie bedzie, gdyz karma do tego go nie zmusi, przeciez. Jednakze pomaganie komukolwiek lub jego brak ma wplyw na karmana w dalszej lub blizszej przyszlosci. Dajmy na to, ze spotykamy cierpiaca istote, bo doprowadzily do tego spotkania uwarunkowania karmiczne. Dalej juz od naszej woli, charakteru czy predyspozycji mentalnych zalezy, czy takiej istocie pomozemy. Nie ma w tej decyzji ani woli Boga, ani determinacji karmicznej ( Karma sama w sobie nie jest sprawcza, lecz jest nastepstwem czynow, dzialan), tylko i wylacznie decydujemy my sami, sila woli wlasnie. Jakim sie jest czlowiekiem ( w obecnym wcieleniu) zalezy od mentalnych predyspozycji oraz od naszego strumienia samoswiadomosci. Z tym ze albo jest on bardziej rozwiniety, albo nieco mniej. To tez jest istotne. Odroznianie dobra od zla jest jakims aspektem tejze samoswiadomosci. Na ogol jest tak, ze z poprzednich zywotow nie pamietamy tego, czy bylismy dobrzy czy zli, ale w usposobieniu jakas z tych opcji dominuje na druga, w okreslonym stopniu. I to bywa esencja karmiczna. Jesli zachowamy sie obojetnie lub niewlasciwie wobec cierpiacej Istoty, to pogarszamy wlasna karme, jak rowniez opozniamy ulge w cierpieniu takiej Istoty, ale nie degradujemy jej przyszlej karmy. Tylko wlasna.
Lancuch wydarzen rzeczywiscie zalezy od takich uwarunkowan jakie opisalas, ale tak ostatecznie nie wiemy jaki moga miec przebieg, poniewaz to zalezy od ilosci i jakosci tych uwarunkowan... Natomiast energia sprawcza ma to do siebie, ze bez zasobnego potencjalu niewiele bylaby zdatna zdzialac. Potencjal ukierunkowuje nas do dzialan takich a nie innych. Jesli masz tzw. vis vitalis, to jeszcze musisz miec do niej pewne uzdolnienia. Jesli chcesz zasznurowac sznurowadlo w bucie, ale tego nie potrafisz, wowczas twoja energia zyciowa Ci w tym nie pomoze... Oto zasadnosc posiadania potencjalu. Odwrotna sytuacje na pewno tez potrafisz sobie wyobrazic... Kazde ogniwo tego calego lancucha uwarunkowan ma konkretne znaczenie. Nic nie dzieje sie przez przypadek... Tak uwazaja wlasnie buddysci. Wszystko ma ze soba powiazanie, tyle ze nie kazdy umie go dostrzegac. Smile
Zazwyczaj potrzeba do tego "odkrycia" wyciszenia i wgladu, jak mawiaja Lamowie.
Pozdrowki. Hanka


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
nabi




Dołączył: 07 Maj 2007
Posty: 305
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 10:23, 18 Gru 2007 Temat postu: Dziękuję!:)

Dziękuję Haniu! Sporo mi rozjaśniłaś!Smile Wnioski nasuwają mi się takie: ponieważ w samo życie wpisane jest cierpienie (śmierć, choroby itd.), wystarczy go do wypełnienia karmy. Każde spowodowane przez nas (czy kogokolwiek innego) cierpienie jest "dodatkowym" i niepotrzebnym. Likwidowanie go jest jak zamiatanie!Smile

Pozdrawiam serdecznie!
n.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hania




Dołączył: 27 Paź 2007
Posty: 127
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Chelmno

PostWysłany: Wto 19:34, 18 Gru 2007 Temat postu:

W rzeczy samej Nabi... Byleby to "zamiatanie" nie bylo pod dywan... Wink
Samych przyjemnosci zycze. Hanka


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
nabi




Dołączył: 07 Maj 2007
Posty: 305
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 10:24, 19 Gru 2007 Temat postu: Inna kwestia

A jak w tradycji buddyjskiej interpretuje się fakt, że Budda opuścił żonę i syna, by szukać sposobu na uniknięcie cierpienia?

W końcu opuszczone dziecko, opuszczona żona cierpią z tego powodu. Budda znajduje Drogę dobrą dla wszystkich Istot, także żony i syna. Ale gdyby oni cierpieli z powodu opuszczenia, to by Buddę obciążało! Dość długo nad tym myślałam i doszłam do wniosku, że oni musieli się zgodzić na Jego odejście, zaakceptować ten fakt jako dobry i słuszny. Że ta akceptacja jest ich wkładem w Dzieło Buddy. Bo bez tego chyba nie byłoby to możliwe?

Pozdrawiam znów!Smile
n.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hania




Dołączył: 27 Paź 2007
Posty: 127
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Chelmno

PostWysłany: Czw 18:09, 20 Gru 2007 Temat postu:

Witaj Nabi Smile Mialam przez dwa dni problemy z lacznoscia z Internetem, wiec odpowiadam dopiero dzis. Na pytanie, ktore zadalas wlasciwe odpowiedzialas Sobie sama... Ja moge dodac do tego jedynie to, ze Tamta decyzja dla ksiecia Siddharthy nie byla latwa, a mimo tego podjal, jaka podjal... Pomagal zonie i dziecku dopoki mogl, ale gdy pojawila sie w jego swiadomosci perspektywa pomocy wielu ludziom chcacym wyzwolenia sie z cierpien samsary, wowczas uznal to opuszczenie rodziny za nieuniknione. Kiedys musial ja podjac, by stac sie Budda. Zreszta taka byla przepowiednia medrca podczas jego narodzin... Nasze samsaryczne cierpienia polegaja przede wszystkim na tym, ze pozadamy coraz to wiecej i wiecej, a te kwestie sprowadzaja nas tylko do niespelnienia i nienasycenia. Tak bowiem jest z istotami zwyklymi. Budda mial zamiar przerwac ten kolowrot potrzeb. Dlatego stal sie Budda. Mial juz tylko jedno pragnienie, nie pragnac dla siebie niczego... Pisze Ci o tym, gdyz to jest wlasnie kwintesencja buddyzmu : nie pragnac niczego na tym padole. Azeby ten stan umyslu osiagnac trzeba dazyc do oswiecenia... Tylko ono wyzwala z samsary. I tyle, w wielkim skrocie to ujawszy. Jesli masz taka ochote, to zawsze mozesz mnie pytac o kazda buddyjska sprawe. Ja nie mam nic przeciwko temu. Najwyzej nie odpowiem, jesli czegos nie bede wiedziala. Smile Macham lapka. Hania

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu Forum Dyskusyjne Darczyńców, Wolontariuszy i Przyjaciół BCH :: Strona Główna -> O wszystkim Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3, 4, 5  Następny
Strona 1 z 5


Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
phpBB (C) 2001, 2005 phpBB Group
Theme Retred created by JR9 for stylerbb.net & Programosy
Regulamin